– Gdyby miasto Gdańsk – mówił Ossoliński – poszło było za przykładem kurfirsta i zgodziło się na zaprowadzenie cła, król byłby się nie tylko podzielił z miastem dochodami, ale i zulagę byłby zostawił nienaruszoną. Ale ponieważ miasto dotychczasowym uporem króla obraziło, przeto musi dla ułagodzenia JKM zapłacić pięć beczek złota, prosić króla duńskiego, aby okrętów wojennych nie posyłał, oddalić sekretarza miejskiego Chemnitza, który jeździł do Danii i Holandii w poselstwie i przyrzec, że bez pozwolenia króla i kanclerza nie będzie wysyłać żadnych posłów do zagranicznych dworów, ani przyjmować rezydentów obcych mocarstw.
Mieszczanie słuchali z zadziwieniem senatorów, którzy się kazali zapraszać, aby im coś podobnego powiedzieć. Z wielką uniżonością po raz czwarty ofiarowali jednak królowi 400.000 guldenów? jako okup za zulagę.
Komisarze odrzucili tę propozycję, toteż miasto podnosiło sumę, aż wreszcie ofiarowało 600.000 guldenów, które obiecało wypłacić w ciągu siedmiu lat, pod warunkiem, że zulaga na wieczne czasy przy Gdańsku zostanie, a Rzplta osobną konstytucją zaręczy, że nigdzie, ani na lądzie, ani na morzu, żadnego cła nie będzie wprowadzać. Komisarze podpisali ten układ, który nie miał mieć żadnego znaczenia, jeśli go nie potwierdzi król i Rzplta. Miasto ofiarowało im po 1000 dukatów w prezencie i obiecało wypłacić każdemu po 10.000 talarów, jeśli zaręczą, że wyrobią na sejmie żądaną konstytucję. „Ossoliński – pisze kanclerz Radziwiłł – nie przyjął tej ostatniej propozycji, ale dziwno rzecz, że on, autor tej sprawy, teraz chciał z pominięciem wszystkich, ugodę przeprowadzić, i co dawniej najzawzięciej na gdańszczan powstawał, teraz dziwnem zrządzeniem Opatrzności, zmienił zdanie i jakby kartę odwrócił, za miastem się oświadczył”.
Należy przypuścić, że obaj komisarze działali po myśli króla, który chętnie byłby przyjął owe 600.000 guldenów – ale warunek gdańszczan, aby ta sprawa przeszła przez sejm, był nie do przyjęcia.
Fragment tekstu
Oprawa twarda. Format B5, stron 618