o romantycy stworzyli legendę o Josephie Fouchém jako potężnym szefie wszechwiedzącej policji, ale i zdrajcy, człowieku nikczemnym – pisze autor książki.
Tulard nie kreśli jednak portretu psychologicznego Fouchégo. Stara się poprzez jego karierę prześledzić dzieje policji w latach 1793–1815, a zwłaszcza „rozkwit policji politycznej, zwanej wysoką policją”.
Zanim ta stała się silna, Joseph Fouché był oratorianinem i wykładał nauki przyrodnicze w collège’u w Arras. W tym mieście poznał Maximiliana Robespierre’a.
Gdy zasiadł w Konwencie, należał do jego umiarkowanych członków. Jednak szybko się radykalizuje – opowiada się m.in. za skazaniem króla na śmierć. Później będzie mówić o „polityce na modłę Machiavellego”, by usprawiedliwić swe początkowe umiarkowanie – czytamy w książce.