Palimy licho czyli o Tymktórynigdynieprzepuszczażadnejokazji. Produkt lekko uszkodzony

Palimy licho czyli o Tymktórynigdynieprzepuszczażadnejokazji. Produkt lekko uszkodzony

40.00

Brak w magazynie

Kategoria: Tag:

W miarę jak człowiek się starzeje pozbywa się różnych, nabytych w szkole i w życiu złudzeń. Przestaje wierzyć, że wszystko idzie ku dobremu, przestaje wierzyć w te postępy, rozwoje i inne brednie i staje sam na sam wobec spraw podstawowych. Wobec dobra i zła. Kiedy się jest młodym i zdrowym można mieć jeszcze jakieś złudzenia i narowy. Jedni chcą zostać inżynierami, inni politykami, jeszcze inni chcą wyjechać za granicę i tam się urządzić. Różnym fatamorganom ludzie oddają hołdy. Ich demaskacja, istotny charakter tych iluzji ujawnia się nagle. Już to przy okazji choroby, śmierci kogoś bliskiego, albo po prostu w miarę jak latka lecą. Dowiadujemy się wtedy, że to co było dla nas ważne, czyli budowa silników okrętowych, świat i jego charakter przed tysiącem lat, działka na Mazurach, albo domek w Hiszpanii, w rzeczywistości, wobec której stanęliśmy nagle nie tyle są nieważne, co po prostu nie istnieją. Nie ma ich. A co jest? A to już zależy. Może być ból, może być pustka, może być nawet butelka z wódką i słoik ogórków jak ktoś ma wyjątkowe szczęście i Pan Bóg go lubi. Często jest to pan pielęgniarz ciężkoręki, ale najczęściej po prostu lustro lub czyjś portret za zabrudzoną szybką. Z przygodą tą spotyka się większość ludzi, ale co do mojego kolegi Toyaha mam inne podejrzenia. Mam wręcz pewność, że on się z tym urodził. To znaczy, że przez swoją niechęć do iluzji i może też przez jakąś taką senność, z której się kiedyś zwierzył, on nigdy nie łudził się, że inżynier to jest dobry zawód, albo że jest to przyszłość. Myślę, że on nigdy nie myślał i przyszłości. O przeszłości zresztą też nie, bo Toyah jest bytem ahistorycznym. To znaczy wie, że był Elvis Presley, że Jaruzelski umarł parę miesięcy temu, no i że kiedyś tam, dawno temu Pan Jezus chodził po świecie. I to mu właściwie wystarcza. No i jeszcze ten angielski, którego się nauczył na studiach. Ktoś może powiedzieć, że z takim bagażem i takimi predylekcjami nie można zostać autorem książek. A właśnie, że nie, wtedy właśnie człowiek najbardziej nadaje się na autora, bo jego optyką nie może konkurować żadna inna. A jego intuicje są w większości prawdziwe i ważne.
Można w to oczywiście nie wierzyć i buntować się przeciwko takiej wizji, ale i tak wiadomo, że nie ma od niej ucieczki, a jeśli ktoś próbuje trafia na jeden z wymienionych tu już elementów – na butelkę, lustro lub ciężkorękiego. To widać dokładnie po jakości i intensywności tekstów, które umieszczają w blogosferze przeciwnicy Toyaha. Tam jest wyłącznie autodemaskacja, no i efekt bliski egzorcyzmowi czyli wycie. Nic więcej. Ciekawe co będzie teraz, jak wydaliśmy nową książkę Toyaha. Może repertuar się trochę zmieni.
Pamiętam kiedy Toyah po raz pierwszy użył określenia Tenktórynigdynieprzepuszczażadnejokazji, było to kilka tygodni po 10 kwietnia 2010 roku i ja uznałem to za prawdziwe odkrycie. Odkrycie intuicyjne i powszechnie ważne, bo trudno, sądzę, znaleźć lepsze określenie, lepszy kryptonim opisujących charakter i motywy tego, który pojawia się nagle w lustrze, w butelce, albo wychyla się zza pleców ciężkorękiego. Potem używaliśmy tego określenia wielokrotnie i weszło ono na stało do blogowego obiegu uszlachetniając tę naszą niszę. Nazwy bowiem są ważne, podobnie jak znaki. Nie są one jednak jedynymi bytami, jak się zdaje niektórym. A tak zwana istota jest i czai się za lustrem, w które czasem się wpatrujemy.
Toyah, prócz tego, że nazwał go i opisał po kilkakroć, jak choćby wtedy, po 10 kwietnia, kiedy miał on chodzić po lesie wraz z prezydentową Komorowską i podsuwać jej różne koncepty na uczczenie pamięci po ofiarach, to jeszcze postanowił dać nam kilka zaklęć. One na pewno nas przed nim nie ochronią, tak bezczelny i aspirujący Toyah nie jest, ale pomogą nam w czymś co czasem nazywa się „rozpoznaniem sytuacji”.
Jego nowa książka, gdyby oderwać z niej wszystko co czytelnicy tak kochają i za co są Toyahowi wdzięczni, pozostaje zbiorem opisów sytuacji, swoistą instrukcją dotyczącą tego, jak rozpoznać okoliczności, w których pojawia się właśnie on – Tenktórynigdynieprzepuszczażadnejokazji. Do tego szkieletu, do prawdy po prostu, Toyah podoklejał to wszystko co zwykli ludzie zanurzeni po uszy w złudzeniach nazywają rzeczywistością.

Format A5, stron 388