Gdy arcyksiążę Zygmunt oddał w 1490 roku rządy w Tyrolu Maksymilianowi, to ten najgorszy z gospodarzy w całej rodzinie Habsburgów, zwrócił się o wkrótce do Fuggerów z prośbą o pożyczkę. Miało to miejsce po raz pierwszy najpóźniej w 1492 roku, kiedy to Maksymilian po ustaniu subsydiów angielskich popadł w takie kłopoty, że nie był w stanie zapłacić księciu Albrechtowi Saksońskiemu sum przyrzeczonych mu za wyświadczone usługi wojenne. Nie jest pewne, czy Fuggerowie już wtedy, jak życzył sobie tego Maksymilian, przekazali nowe zaliczki na poczet wydobycia tyrolskiego srebra. Jednak w każdym razie musieli w 1494 roku zażądać jeszcze kwoty 40 000 florenów w wydobytym srebrze. Mimo to Maksymilian próbował jeszcze raz wydzierżawić urobek srebra pewnemu konsorcjum z Norymbergi, na czele którego stał Heinrich Wolff; jednak Fuggerowie nie wypuścili z rąk swojej dzierżawy, i norymberczycy musieli zwrócić się ku innym, bardzo niepewnym rozwiązaniom.
Fuggerowie byli wtedy w ogóle niezwykle ostrożni wobec ciągłych wymagań Maksymiliana. Gdy był jednak w największej potrzebie, to w końcu znaleźli sposób, i w 1496 roku, gdy nie było pieniędzy na wyprawę do Italii, i nawet wierne miasta Rzeszy nie chciały nic pożyczyć mimo nadzwyczaj pilnych próśb króla, to Fuggerowie pożyczyli mu 121 600 Florenów. W zamian za co wydzierżawione im zostały uzyski z tyrolskich kopalni miedzi. Oczywiście odjęli od tego prawie połowę na zaspokojenie pozostałej wierzytelności, a ponieważ rząd Tyrolu zatrzymał pozostałą, także znaczną, kwotę dla własnego użytku, to wojowniczemu Maksymilianowi pozostało, ku jego dotkliwemu rozczarowaniu, jedynie 13 000 florenów. Ale w końcu Fuggerowie porozumieli się i pożyczyli mu kolejne pieniądze – 27 000 florenów na wydobycia srebra z tyrolskich kopalni.
Fragment tekstu „Epoka Fuggerów”