„Jeszcze się spotkamy” – Wspomnienia z zesłania w Kazachstanie

„Jeszcze się spotkamy” – Wspomnienia z zesłania w Kazachstanie

60.00

Oprawa twarda, stron 200

Brak w magazynie

W Augustowie rządzili już Sowieci. Naszą rodzinną ziemię augustowską nazywali Zachodnią Białorusią. Od razu po naszym przyjeździe z Lubieszowa wujek Romanowski oznajmił nam, że do naszego domu przychodzili enkawudziści i pytali o ojca. Wujek powiedział im, że pojechał po rodzinę na wieś, nie wie, gdzie, ale niedługo powinien przyjechać. Przykazali, żeby po powrocie zgłosił się do tutejszego biura NKWD. Wiadomość ta wszystkich nas bardzo zatrwożyła, gdyż wezwanie do stawienia się w NKWD szefa przedwojennej policji powiatowej mogło oznaczać tylko jedno: więzienie, łagry, katorgę, a nawet śmierć przez rozstrzelanie. Ojciec doskonale o tym wiedział i rozmyślał nad tym, jak ma postąpić, ale właściwie dużego wyboru nie miał. Co życzliwsi sąsiedzi radzili, aby uciekał. Ale dokąd? Cała Polska jest już zajęta przez Niemców albo Sowietów. Najbliżej jest Litwa, ale ona również nie jest przyjazna dla Polski. Bezpiecznego schronienia nigdzie już nie ma. To, co teraz dzieje się w Polsce to tylko początek wielkiej wojny światowej, która obejmie całą Europę, a może nawet i cały świat – tak mówił ojciec. Uważał, że zawarty pakt trójstronny, czyli oś Berlin-Rzym-Tokio nie wróży, aby na Polsce wszystko się zakończyło. Teraz doszedł jeszcze Związek Radziecki. Wszyscy oni pragną panować nad całym światem. Faszyzm z jednej strony, a komunizm z drugiej. Jesteśmy wobec tych wydarzeń bezsilni.

Fragment tekstu