Czterdzieści lat walki z rusyfikatorami Polski i narzucaną Kościołowi schizmą za caratu, dwa i pół roku więzienia, trzy lata wygnania, dziewięć lat tułactwa na obczyźnie, pięć lat walki z byłym ochrańszczykiem i potem dawnym polskim konsulem generalnym w Rzymie oraz jego „kuzynami”, zbudowanych dwanaście kościołów, pracowicie spędzane „wakacje” na Kresach wileńskich
a w roku zeszłym na Inflantach – wyryły ślady zmęczenia i starości na mym obliczu, chociaż zapał do czynów ideowych nie gaśnie. Gdy wróciłem do swych „pieleszy” na Riwierę, gdzie czas
mam wolniejszy, gdzie słońce przygrzewa i orzeźwia, gdzie woń kwiecia pobudza do pracy, postanowiłem zadośćuczynić prośbom swych przyjaciół i zaspokoić ciekawość tych, którzy dopytują się: „co się stało z ks. Borodziczem?”
fragment tekstu